Bo niedzielne poranki są najlepsze… O crêpes suzettes zamarzyłam wczoraj zasypiając. Nawet powiedziałam o tym leżącemu obok P. Ja chyba wolę kanapki - skwitował… Dziś rano jednak skusił się na dwie sztuki- podobno wieczorem nie zrozumiał co mówiłam po francusku😉 przynajmniej tak się tłumaczył… Crêpes suzettes to francuski klasyk (chociaż na samym początku przepis wyglądał inaczej; wcale ich nie flambirowano, przygotowywano je z masłem mandarynkowym) Już na etapie przygotowywania pachną tak pięknie, że człowiek nie może się ich doczekać. We Francji to deser, często w restauracjach podawany jest z gałką lodów waniliowych. Naleśniki chyba raczej wszyscy potrafią zrobić. Ja lubię dodać do nich odrobinę rozpuszczonego masła i wanilię, a także odstawić przed smażeniem ciasto, by na chwilę odpoczęło. Zdecydowanie wolę naleśniki cieńsze niż grubsze.
Jeśli chodzi o sos to do jego przygotowania użyłam:
- 2,5 łyżki cukru
- 3/4 łyżki masła
- 3/4 szklanki świeżego soku z pomarańczy - otartą skórkę z małej, ekologicznej pomarańczy
- parę cząstek pomarańczy
- łyżkę likieru Grand Marnier
Cukrem równomiernie pokryłam dno patelni. Kiedy się rozpuścił (nie mieszam, ewentualnie ruszam patelnią) i nabrał złocistego koloru, dodałam masło. Wymieszałam. Wlałam sok. Chwilę gotowałam na dużym ogniu; rozmieszałam wszelkie grudki. Następnie dodałam skórkę. I wlałam likier pomarańczowy. Usmażone naleśniki włożyłam na patelnię- tak by sos dokładnie je pokrył. Dodałam cząstki pomarańczy bez skórki- chwilkę smażyłam. Podałam natychmiast. I polałam sosem z patelni. Kto zna? Kto lubi? Kto robił? A Kto ma ochotę zrobić?
KOMENTARZE (2)